Autor: Wiesław Prostko
Spotykam się z tym wiele razy.
"Ile dzisiaj kosztuje złoto?" "Czy cena złota spadnie?" "Jaka może być cena złota?" itp., itd.
Wszystkie tego typu pytania wskazują na jedno. Na to, że chcemy traktować złoto jako zwyczajny produkt, którego cena ma być wyrażana w pieniądzu. I to w pieniądzu tzw. fiducjarnym, czyli takim, którego istotą jest umowa społeczna. No bo przecież coś takiego jak złotówka, euro czy dolar same w sobie NIE ISTNIEJĄ.
To przedstawiciele społeczeństw zdecydowali o ich istnieniu. I ci przedstawiciele dzisiaj kreują wartość tych walut. Oczywiście nie w sposób zupełnie dowolny, ale ich wpływ na "cenę pieniądza" jest podstawowy.
Czy pytania o cenę złota mają sens? Wg mnie mają pod jednym warunkiem, że padnie na nie następująca odpowiedź:
"Złoto kosztuje tyle, ile... kosztuje."
Złoto nie może być traktowane jako produkt, towar, któremu "sztuczny pieniądz" przypisze jakąś wartość. Dlaczego? Dlatego, że to złoto samo w sobie jest podstawowym Pieniądzem.
I wtedy pytania o cenę należałoby odwrócić - "Ile złota kosztuje jeden dolar, jedno euro, jeden złoty...?"
I wartość tych sztucznych walut należałoby wyrazić w konkretnej wadze kruszcu. Nie musiałoby nim być złoto, ale przyjęło się, że to ono jest pierwszym Pieniądzem, prawdziwym Pieniądzem.
Oderwanie pieniądza papierowego, a dzisiaj wirtualnego od prawdziwego parytetu w złocie jest początkiem, lub jednym z początków finansowego szaleństwa.
Dzisiaj ważniejsze od realnych finansowych wartości są ich substytuty. Dzisiaj zamiast o złoto należy pytać o cenę sów. "Ile kosztują na giełdzie takie słowa, jak "kryzys, niepewność, panika, upadłość, wojna...?"
"A ile takie słowa jak "stabilność, pewność, bezpieczeństwo, prosperity...?"
Dzisiaj słowa i działania ludzkie przekładają się na finansowy rozwój i upadek wielu. Oczywiście nie słowa same w sobie. Także działania z tych słów wynikające.
Dzisiaj ludzie skaczą z radości, albo z... wieżowców, bo wzbogaciły lub zniszczyły dorobek ich życia... słowa.
I znowu powtórzmy, że w czasie chaosu i zamieszania "złoto kosztuje tyle, ile kosztuje." Czyli ma stabilną wartość. A w czym tę wartość wyrazimy, jeżeli za ułomność uznamy wyrażanie jej w "sztucznym pieniądzu"? Najpewniejsza drogą jest wyrażenie jej w tzw. sile nabywczej. Czyli w tym, ile towarów i usług jesteśmy w stanie kupić za określoną wagę złotego kruszcu. W czasach gdy "sztuczny pieniądz" nieustannie traci swoja wartość nabywczą, to Pieniądz prawdziwy, złoto, swoją siłę nabywczą albo zachowuję, albo nawet ją wzmacnia. Czy słyszał kto kiedyś, o człowieku, który z rozpaczy "zanurkował" z wieżowca, bo złotu została przypisana taka, a nie inna cena...?
Kiedy próbujemy przejrzeć wiele lat przyglądając się relacji np. złota do dolara, to dochodzimy do jednego wniosku, dolar w ogólnym trendzie swoja siłę nabywczą traci, złoto zwiększa. "Sztuczny pieniądz" przegrywa...
Niedawno jeden z moich kolegów powiedział, że dzisiaj mamy do czynienia z "bańką spekulacyjną" jeśli chodzi o cenę złota... Świadczy to tylko o tym, że żyje on w jednej rzeczywistości, rzeczywistości "sztucznego pieniądza". Bo czym jest "bańka spekulacyjna"? Jest sztucznym wywindowaniem ceny najczęściej jakiegoś pieniądza lub instrumentu finansowego.
Poprzez słowa, poprzez celowo prowokowane zakupy, poprzez tworzenie atmosfery. Tylko po to, aby te sytuację wykorzystać i zbić fortunę na tym, gdy sztuczna cena musi zostać urealniona. Takie "cuda" możliwe są tylko przy "sztucznym pieniądzu" lub innych instrumentach od niego pochodzących.
A czy taką "bańkę" można stworzyć na rynku prawdziwego Pieniądza, czyli złota? Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Złoto jest bardzo odporne na różne gierki. I jest tu kilka obiektywnych przyczyn.
Pierwszą jest to, ze złota nie da się "dodrukować". Jest go tyle, ile jest i koniec!
Po drugie, widać wyraźnie, że złoto kupowane jest nie po to, aby szybko zarobić na wzroście jego ceny. Ono jest traktowane jako bezpieczny środek zachowania siły nabywczej "sztucznych pieniędzy" (polecam bardzo dobry artykuł w Gazecie Bankowej).
Po trzecie, świadomość dzisiejszych inwestorów, tyle razy zawiedzionych "sztucznym pieniądzem", wzrasta coraz bardziej i popyt na złoto z ich strony ciągle wzrasta. Tę sytuację pogłębiają nieustające kryzysy ekonomiczne w świecie "sztucznego pieniądza". Ale widzimy coś jeszcze, bardzo wyraźny ruch w stronę złota ze strony także drobnych inwestorów poprzez różne programy, np. ten proponowany przez Noricum.
Po czwarte, popyt na złoto ciągle wzrasta z powodu rozwoju nowych technologii. Każdy mikroprocesor, ekran LCD, katalizator w samochodzie itd. potrzebują niewielkich ilości złota. Niewielkich, ale jeżeli przemnożymy to przez wielkość rynku, to zapotrzebowanie na złoto staje się potężne.
I po piąte, o cenę złota możemy być spokojni ze względu na jego naturalną podaż. Podaż, która jest coraz bardziej utrudniona, bo złóż tego kruszcu, z których można łatwo wydobyć złoto jest coraz mniej. Czasy wypłukiwania złota w rzecznych strumieniach już się skończyły, czasy wydobywania go płytko spod powierzchni ziemi kończą się. Deficyt złota dostrzegalny jest już przez wszystkich.
"Bańka"? Jaka "bańka"... :)
No to jak z tą ceną złota? Oczywiście w "sztucznym pieniądzu" przyjmie różną wartość, ale są to tak naprawdę zawirowania dotyczące tego pieniądza.
A ile kosztuje złoto?
Złoto kosztuje tyle, ile kosztuje!!!